Król

Autor: sor

 Strona 1 z 1 

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.

Król Podziemnych Gór

Głęboko pod powierzchnią świata, tam, gdzie światło nigdy nie dociera, gdzie powietrze jest gęste od starożytnego strachu, leży królestwo zapomniane przez czas. Jego władca nie ma imienia, bo nikt, kto je usłyszał, nie żyje dostatecznie długo, by je powtórzyć. Nazywają go tylko Królem Podziemnych Gór.

Część I: Zaginiona Ekspedycja

Grupa śmiałków – czterech poszukiwaczy przygód – weszła do jaskini, która nie powinna była istnieć. Jej wejście pojawiło się nagle, wyżłobione w zboczu góry jak rana. Kamienie wokół niego były czarne i lepkie, jakby pokryte zaschniętą krwią.

– To tu – szepnął Eryk, najstarszy z nich, weteran wielu wypraw. – Według legendy, gdzieś w tych tunelach leży Skarb Podziemnego Króla.

Reszta tylko skinęła głowami. Nie pytali, jaką cenę może mieć skarb, za który nikt nie wrócił.

Zeszli w dół, wąskimi korytarzami, które zwężały się z każdym krokiem. Światło ich pochodni gasło, jakby coś wysysało je powoli. W końcu znaleźli się w ogromnej komnacie, której ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi istoty o zbyt wielu kończynach i oczach.

W centrum sali stał tron.

Nie był wyrzeźbiony z kamienia ani odlany z metalu. Był zbudowany z kości.

– Nie powinniśmy tu być – wyszeptała Lina, jedyna kobieta w grupie.

Wtedy usłyszeli stąpanie.

Część II: Król Bez Twarzy

Postać, która wyszła z cienia, nie była człowiekiem. Nie była nawet czymś, co powinno istnieć.

Miała kształt człowieka, ale proporcje były nie tak. Jego ramiona były za długie, palce zakończone szponami, a twarz…

Nie miał twarzy.

Tylko gładką, błyszczącą powierzchnię, jak lustro, w którym odbijały się przerażone oczy śmiałków.

– Witajcie w moim królestwie – rozległ się głos. Nie dochodził z ust, ale z wszędzie. Jakby kamienie, powietrze i sama krew w ich żyłach szeptały te słowa.

Eryk sięgnął po miecz, ale zanim zdołał go wydobyć, coś poruszyło się za nim.

Cień oderwał się od ściany i wbił mu szpony w plecy.

Krew spłynęła po posadzce, tworząc kręte wzory, które zapalały się nikłym, zielonkawym światłem.

Część III: Ofiara i Przekleństwo

Lina krzyczała, gdy istoty – bo było ich wiele – wyszły z mroku. Nie były ludźmi. Nie były zwierzętami. Były czymś, co żyło w ciemności, zanim światło stworzyło pierwszy dzień.

Jeden z poszukiwaczy, Marek, rzucił się do ucieczki. Biegł przez tunele, potykając się o korzenie (choć przecież tu nic nie rosło). Słyszał za sobą śmiech.

W końcu dotarł do wyjścia. Wypełzł na powierzchnię, łapiąc powietrze, i odwrócił się, by zobaczyć, czy go ścigają.

Jaskinia zniknęła.

Ale gdy dotknął swojej twarzy, poczuł tylko gładką, zimną powierzchnię.

Nie miał już ust, by krzyczeć.

Część IV: Królestwo Wiecznej Nocy

Legenda mówi, że Król Podziemnych Gór nie zabija wszystkich, którzy wkraczają do jego dziedziny.

Niektórych przerabia na swoich sługów.

Gdy następnym razem zejdziesz do jaskini i usłyszysz szept w ciemności, nie odwracaj się.

Bo jeśli zobaczysz swoją twarz w jego lustrzanej pustce, już nigdy nie wyjdziesz na światło.

A on będzie miał nowego żołnierza w swojej armii.